Mówi się Święta, Święta i po Świętach…
Kiedyś były inne, inne są też dziś.
Poprzedza je gonitwa za prezentami, produktami spożywczymi, przekleństwa w kolejkach i korki na ulicach – po co? Dlaczego właśnie tak?
Pamiętam, gdy prezenty kupowało się na ostatnią chwilę, gdy robiło się zakupy trochę większe niż zwykle a nikt nie zwracał uwagi czy prezent zapakowany jest w kolorowy papier, gazetę czy reklamówkę.
A dzisiaj?
O matko! Blogerka musi mieć pięknie i modnie zapakowane prezenty, w nieskazitelnie czysty papier i idealnie obwiązany wstążką. Taśma klejąca? Zapomnij! To wiocha!
Już kalendarze adwentowe kipią od prezentów, a pod choinką prawdziwy urodzaj!
Najnowsze tablety, najbardziej wypasione klocki i elektroniczne zabawki – no fajnie.
Szkoda tylko, że nie robią na dzieciach wrażenia, że nie są wyjątkowe.
Przecież to kolejny prezent z wielu – w końcu cały rok kupujemy – nie tylko na Święta.
Mandarynki i pomarańcze już od dawna nie są luksusowe – wcinamy je kiedy mamy ochotę.
Chociaż pachną nam w Święta inaczej to jednak są to zwykłe owoce – jedne z wielu innych.
Pamiętam gdy kupowaliśmy szynkę Krakus w puszce – tylko na Święta bo była bardzo droga – dzisiaj nawet o niej nie pamiętamy. Już nie ma wartości, choć kiedyś sprawiała, że Święta były bardziej wyjątkowe.
Pamiętam jaką radość sprawił mi polar i książka o Egipcie – cały mój prezent! Teraz kupiłam telefon za 2tysie i wstyd mi. Wstyd mi za siebie, za męża, za rodzinę i całą resztę świata.
Nauczyliśmy się kupować dużo, zawsze gdy mamy ochotę i to, czego chcemy. Sami nakręcamy cały ten marketing i biznes. To dzięki nam półki zapełniają się świątecznymi pierdołami już w listopadzie, reklamy straszą miesiąc przed Bożym Narodzeniem, a choinka świeci od początku grudnia.
Sami na własne życzenie skasowaliśmy ten cały niezwykły klimat, który sprawiał, że Święta to wyjątkowy czas. Sami sprawiliśmy, że pudełko czekoladek nie cieszy jak kiedyś a skarpetki pod choinką to “wiocha”. Zazdroszczę osobom, które potrafią się odizolować psychicznie od tego szału, stworzyć nastrój i cieszyć się nim.
Zazdroszczę bo wiem, że jest czego…
Kochani,
jeśli któreś z Was dotarło do tego wpisu właśnie dzisiaj to proszę i jednocześnie życzę:
wyłączcie komputery (a najlepiej internet!), telewizory i komórki na Święta, cieszcie się obecnością swoich współmałżonków, partnerów, dzieci, rodziców i wszystkich tych, z którymi spędzacie ten wyjątkowy czas. Pomyślcie o Waszej przyszłości – jak ma wyglądać, co jest dla Was ważne – to moment by podumać nad tą kwestią. Nie zawracajcie sobie głów medialną sieczką – wypocznijcie w ulubiony sposób i dajcie sobie szansę na pełne celebrowanie Świąt.
17 komentarzy
A u nas właśnie nie ma takiej gonitwy, nie ma szału zakupowego, nie ma tygodnia spędzonego przy garach i sprzątaniu. Jesteśmy my – rodzina, razem 🙂
Pozdrawiam, TieVeil
Cudownie <3
Zgadzam się z Tobą – sami nakręcamy to całe szaleństwo… Jak widzę tak ogromne tłumy w sklepach jak teraz, to uciekam – nie potrafię się odnaleźć w tej przepychance. A Święta i szczególnie prezenty taktujemy symbolicznie. Ofiarujemy coś, co sprawi radość, ale nie jest gadżetem, który powoduje nadwyrężenie karty kredytowej. Szczęśliwych Świąt!
Wesołych Świat ? życzy http://www.dazzlingbookofstyle.blogspot.com
My się nie nakręcamy, ani specjalnie nie przeżywamy, żeby kupić prezent za ileś setek. U blogerów to też jest inna sprawa – jeden chce się przed drugim pochwalić, często nawet nieświadomie…
Też się staram nie chwalić, chyba że wyczaję jakąś promocję 🙂
Szynkę Krakus uwielbiam do dziś 🙂 Faktycznie mandarynek wszędzie teraz opór i nie trzeba czekać do świąt by się nimi nacieszyć! Ja prezenty pakuje przeważnie w torebki i używam tasmy klejącej, a co! 🙂 Wszystkiego pięknego po świętach :)))
Szynka Krakus to rarytas, wcinam do dziś i tylko od okazji 🙂
bo sztuka jest zaplanowac tak, aby się z niczym i nigdy nie śpieszyć 🙂
I to jest złoty środek!
Masz rację we wszystkim, co piszesz. ten cały marketing i licytacje między ludźmi (nie tylko blogerami) to jakaś paranoja. Nie podążam ślepo za trendami, bo dla mnie nie jest to najważniejsze.
To się chwali!
Pamiętam dobrze święta, na które dostawałam kolorowe grube rajstopy i cieszyłam się z nich ogromnie. Ograniczyłam konsumpcjonizm po przeczytaniu książki "Minimalizm po polsku". Mam ją zawsze pod ręką i gdy zapędzam się w listach do Mikołaja, sięgam po książkę i mi przechodzi:)
Muszę poszukać tej książki i ją kupić! Przyznaję, że nie znałam.
Także pamiętam jak szynkę Krakus kupowało się właśnie na święta. Kiedyś święta faktycznie były inne, choć u nas na szczęście nie wyglądają one jeszcze tak jak to opisujesz w wersji "TERAZ".
Ja właśnie w Święta postawiłam na mini detoks i zrobiłam sobie trochę wolnego. Nie powiem – blog na tym trochę ucierpiał, ale za to moje święta były świetne 🙂
Przyznam, że u mnie nie ma tradycji z mandarynkami, a o szynce Krakus nigdy nie słyszałam, więc pewnie po prostu nie mam za czym tęsknić 😉
Ja po świętach detoks urządziłam. Teraz myślę o diecie 🙂