Gdy Oliwier był mały, męczyły go kolki, a flaki przewracały się od leków na serce, pożyczyłam od kuzynki przytulną kołyskę. Była cudna i ja byłam w niej zakochana ale moje dziecko już niekoniecznie. Wynikało to pewnie z tego, że w międzyczasie pojawiły się inne kłopoty z Jego zdrowiem i nawet moje kołysanie nie było w stanie go ukoić. Dlatego też teraz bardzo wnikliwie i długo zastanawiałam się czy warto sięgnąć po wychwalany, sławny kosz Mojżesza, w którym można ułożyć dzieciątko. Po tych moich rozważaniach powstała lista, którą chcę Wam dzisiaj pokazać.
Plusy dla dziecka
– czuje się bezpiecznie w małej przestrzeni gdyż przypomina ono okres życia płodowego
– trudniej dziecku przekręcić się np. z
boku na plecy (czasem utrzymanie właściwej pozycji noworodka podczas snu ma spore znaczenie – np. gdy dzieciątko ma odkształconą główkę albo często ulewa)
– kosz ułatwia dziecku przeprowadzkę do większego łóżeczka, a następnie do osobnego pokoju
– maleństwo ma własne miejsce podczas wizyty u dziadków czy znajomych
– w koszu dociera do malucha mniej bodźców, przez co jest spokojniejsze
– dziecko nie obija się o szczebelki, jak w łóżeczku
Plusy dla rodzica
– kosz jest idealny do małej sypialni, zajmuje niewiele miejsca i można go postawić bezpośrednio przy własnym łóżku
– jeśli kosz ma płozy, można pobujać dziecko (co może być bardzo pomocne podczas nocnego uspokajania dziecka). To świetna alternatywa dla bujania maluszka w ramionach.
– kosz jest lekki i może służyć jako przenośne łóżeczko wędrując za nami po mieszkaniu
– zawsze można mieć dziecko w pobliżu, nie ma potrzeby nasłuchiwania płaczu podczas kąpieli, przygotowywania posiłku czy zabawy ze starszakiem – kosz można zabrać ze sobą
– przewiewna konstrukcja
– idealne rozwiązanie dla zmęczonej mamy, by mogła mieć noworodka blisko siebie (a nie musiała brać dziecka do łóżka – jeśli się obawia takiego wspólnego spania)
– nieskomplikowany i szybki montaż
Mankamenty
– kosza używa się dość krótko bo przez pierwsze 3-6 miesięcy w zależności od tempa wzrostu dziecka
– bardziej ekspresyjne dzieci będą miały za mało miejsca na machanie rączkami
– dość wysoka cena za nowy kosz ale zawsze można kupić używany na którymś z portali ogłoszeniowych
Do nas trafił kosz Sissi od polskiego producenta z tradycją. W roku 1993 AMY rozpoczęło swoją działalność od szycia pościeli z tkanin najwyższej jakości, od pewnego czasu znajdziecie u nich także dodatki do pokoju maluszka czy właśnie kosze dla niemowląt. Ceny są dość atrakcyjne, a wybór zestawów spory (sprawdzajcie na stronie sklepu). Dlaczego wybrałam ten kosz?
– kosz wiklinowy z pogrubioną osłoną brzegów na drewnianym stelażu w dwóch kolorach do wyboru (naturalne drewno lub biel)
– stelaż jeździ na kółkach, dzięki czemu możemy go łatwo przemieszczać po domu (kółka oczywiście posiadają także hamulce)
– baldachim, materac i pościel wykonane zostały w Polsce i z polskich surowców (tkaniny w standardzie Oko-Tex 100 – znak ten otrzymują wyłącznie tekstylia, których wszystkie komponenty na każdym etapie produkcji zostały przebadane i użyskały pozytywne wyniki)
– pościel nie traci kolorów po praniu ponieważ tkaninę wykańcza się naturalnym krochmalem, a nie chemicznym. Wypełnienie pościeli jest hipoalergiczne
– kosz jest dość spory (wysokość 30cm, spód 40x70cm, góra 60x90cm)
AMY ma na swoim koncie wiele lat tradycji, kilka nagród i certyfikatów (najważniejsze z nich “Bezpieczne dla Dziecka” i “Bezpieczne dla Niemowląt” uprawnia do oznakowania
wyrobu zastrzeżonym znakiem, potwierdzającym bezpieczne użytkowanie dla
najmłodszych dzieci) – przemawia za nimi też fakt, że właśnie te pościele można spotkać w niektórych szpitalach czy klinikach. Osobiście bardzo cenię polskie marki i jeśli tylko mam okazję staram się kupować produkty pochodzące właśnie z Polski. Nie od parady mogę się potem nimi chwalić – kolejne firmy udowadniają, że to co pochodzi z Polski, to świetna jakość i staranne wykonanie. Ma to dla mnie ogromne znaczenie, zwłaszcza w przypadku produktów dla dzieci.
Co Wy myślicie o takim koszu?
Może używacie i zechcecie podzielić się doświadczeniem?
14 komentarzy
Ale piękny kosz dla maluszka 🙂 My przy Jasiu mieliśmy kołyskę, młody ją uwielbiał
Kołyska to też super sprawa!
Cudo!!!! Ja używałam w pierwszych miesiącach życia kołyski, ale jeśli kiedyś będę miała trzecie dziecko to na pewno decyduję się na takie rozwiązanie 🙂
Kołyskę też oglądałam ale zdecydowanie większa była od kosza. Zobaczymy jak to cudo się sprawdzi
Jakie śliczności, zazdroszczę. Też marzyła mi się kołyska, ale przy naszym metrażu musiałabym ją trzymać u sąsiada 😉
To nie tak źle, sąsiad by miał zajęcie 😛
Piekny kosz. My też mieliśmy dla Jasia i uwielbialam go. Potem miałam kolyske.
Na zmianę mamy już łóżeczko, choć kołyska chodzi mi po głowie (ale Ślubny tej opcji nie przetrawi)
Och jaki piękny. Marzyłam o takim dla córki
Och jaki piękny. Marzyłam o takim dla córki
Przepiękny 🙂 Arturek jest już za duży na kosz chociaż przyznam szczerze, że myślałam o jego kupnie. Może, może przy kolejnym maluszku… 🙂
Niebawem będę mogła podzielić się wrażeniami z użytkowania 🙂 Choć trzeba przyznać, że jest przepiękny!
Wygląda bardzo klimatycznie 🙂
nie wiem sama, mam sprzeczne emocje co do tego kosza. Ja zakupiłam dostawkę do łózka ze wzgledu na małe mieszkanie i zobaczymy jak to wyniknie 🙂