Gdy wspominam koleżankom, że mój niespełna 6-letni syn czasem chodzi sam do szkoły nie mogą wyjść z podziwu i szoku jednocześnie. Staramy się uczyć dzieci obsługi sztućców, wiązania butów czy sprzątania swojego pokoju. Tabletem, komórką i pilotem od telewizora władają lepiej niż Ty robotem kuchennym ale poruszać się na ulicy nie potrafią – dlaczego?
Strach przed (nie)odpowiedzialnością
Samo pójście do szkoły to dla wielu dzieci szok; jedne znoszą ten kluczowy moment lepiej, inne gorzej. Dojście czy dojazd do szkoły to kolejne wielkie wyzwanie, któremu musicie stawić czoło. Matki najbardziej boją się innych; kierowców, rowerzystów, chuliganów zaczepiających maluchy czy obcych – boją się także rzekomej nieodpowiedzialności własnych dzieci. Niestety często po prostu nie wierzymy we własne dzieci i z tego powodu nie przygotowujemy ich odpowiednio do jednego z trudniejszych życiowych testów: samodzielnej drogi do i ze szkoły. Nie chodzi mi o to, byś jutro pognała swojego malucha samego do przedszkola – chcę byś zapoznała się z kilkoma radami, które ułatwią Wam zrobienie kolejnego kroku.
Odblaski zawsze!
Bez względu na to, czy dziecko porusza się z Tobą pieszo, czy na rowerze, czy idzie z rodzeństwem, powinno mieć odblaski przy plecaku lub ubraniu. Występują one teraz w wielu różnych kształtach, pod postaciami zwierzątek i ulubionych bajkowych postaci – to nie tylko gadżet podnoszący poziom bezpieczeństwa ale także fajny dodatek w garderobie malucha. Błyszczące pasy można wszyć samodzielnie w kurtkę czy bluzę, choć jest na rynku sporo ubrań, które już takie wszywki mają. Oliwier w swoim przedszkolu na rozpoczęcie nauki otrzymał odblaskowy trójkąt, świetnie rozpoznawalny na szwajcarskich drogach – kierowcy widząc wędrujące maluchy z odblaskami automatycznie zwalniają i jadą ostrożniej.
Jedna i ta sama droga
Jeśli chcesz by dziecko nauczyło się bezpiecznie docierać do szkoły, to koniecznie wyznaczcie sobie jedną trasę, którą zawsze będziecie się poruszać. Nie musi ona być najkrótsza, ważne by była najbezpieczniejszą opcją, jaka jest dostępna. Poruszając się tą samą trasą każdego dnia dziecko utrwala ją sobie w pamięci i korzysta z niej “z automatu”. Zwróć uwagę na ilość przejść dla pieszych i ich oznakowanie, bliskość głównej drogi, natężenie ruchu i orientacyjny czas przejścia z domu do szkoły. Staraj się nie poganiać dziecka; ważne jest, by pokonało trasę swoim własnym rytmem. Oczywiście czas ten nieco się będzie różnić podczas przejścia z rodzicem, a samodzielnie ale nie powinny być to zbyt duże różnice.
Zagrożenia
Zagrożenia były, są i będą – choćbyś stanęła na rzęsach, to kiedyś spotka Twoje dziecko jakaś niebezpieczna sytuacja. Od samego początku ucz jak się poruszać po chodniku – bo to też jest sztuka! Pilnuj by dziecko szło po wewnętrznej stronie (nie po krawężniku od strony jezdni!), ZAWSZE zatrzymywało się przed przejściami, nawet jeśli to wąska uliczka dla rowerzystów i jednocześnie obserwowało sytuację na drodze. Zaczepione przez obcą osobę powinno unikać kontaktu, a jeśli poczuje zagrożenie może wezwać pomoc specjalnym zegarkiem z GPS.
W grupie raźniej
Wraz z innymi mamami prowadzamy nasze dzieci do szkoły w małych grupkach, dzięki temu minimalizujemy zagrożenie zaczepiania przez obcych ludzi ale też pozwalamy dzieciom nauczyć się troski o siebie nawzajem. Maluchy idą parami lub gęsiego, gdy któreś z dzieci się zatrzyma, reszta pogania “ślimaka” i zachęca do dalszej wędrówki. Pamiętaj jednak, że i chodzenie parami czy w grupie musi być wcześniej przećwiczone, a dzieci świadome tego, że nie trasa do szkoły to nie miejsce na zabawę w berka czy wygłupy.
Totalna inwigilacja
Ta inwigilacja to takie trochę żart, trochę serio – od 2 tygodni testujemy wodoodporny zegarek GPS z kilkoma ciekawymi funkcjami, wśród których znajduje się także podsłuch. Funkcji jest kilka, a ich użytkowanie jest na prawdę proste, wystarczy jedno zdanie wyjaśnienia.
- zegarek to po prostu zegarek, pokazuje godzinę na eleganckim wyświetlaczu
- lokalizator GPS -zegarek namierzany jest różnymi metodami więc dokładność zależy od tego, do którego nadajnika się zaloguje. W lesie jest dość kiepsko ale to zrozumiałe bo sygnał położenia ma wiele przeszkód do pokonania na swej drodze – w mieście jednak jest zdecydowanie lepiej. Położenie określane jest bardzo dokładnie, podczas trasy do szkoły również. Dokładność lokalizacji zależy od kilku czynników, o których możesz poczytać więcej w artykule na stronie producenta.
- telefon – zegarek posiada książkę adresową, do której można zapisać 10 numerów – tylko do tych numerów dziecko może wykonać połączenie i tylko te numery dodzwonią się do dziecka. Nikt inny nie będzie miał takiej możliwości. Rozmowa podczas pobytu dziecka na powietrzu jest nieco utrudniona, słychać bowiem całe otoczenie, szum itd ale w pomieszczeniu jest już zdecydowanie lepiej
- SOS – ten przycisk wysyła sygnał o niebezpieczeństwie do wybranego wcześniej numeru. Wystarczy, że dziecko kliknie na jeden przycisk, a otrzymasz SMS z informacją, adresem i lokalizacją położenia.
- strażnik strefy – w aplikacji można ustawić konkretne strefy, w których dziecko powinno w danym czasie przebywać – gdy opuści taką strefę otrzymasz odpowiednią wiadomość. Ta funkcja sprawdziła się u nas w większości przypadków, były ze 3 incydenty gdy Oli nadal przebywał w strefie, a aplikacja twierdziła, że ją opuścił. Zdecydowanie częściej jednak wskazywał poprawne położenie.
- podsłuch – to nie żart! Dzięki tej funkcji możesz posłuchać co się dzieje w otoczeniu dziecka – ja osobiście skorzystałam z tej opcji raz, nie czuję się zbyt komfortowo podsłuchując ale ta opcja może być wybawieniem dla mam stresujących się poziomem opieki nowej niani czy warunkami panującymi w przedszkolu.
Zegarek jest totalnie nowoczesny, w pięknym kolorze i z cudnym wyświetlaczem – wygląda rewelacyjnie i to musisz mi przyznać bez żadnego “ale”. Posiada szeroki zakres regulacji, dzięki czemu pasuje zarówno na chudziutkie rączki przedszkolaka jak i nadgarstek nastolatka. Oliwier był nim totalnie zachwycony od pierwszego wejrzenia i chwalił się kolegom zaraz po przyjściu do szkoły.
Dementując plotki: Oliwier nie chodzi całkiem sam do szkoły. Większość trasy pokonuje ze mną lub grupą dzieci pod opieką którejś z mam. Mamy jednak ustalony punkt, z którego dzieci idą same – do tego punktu też muszą dotrzeć po zajęciach. Zegarek z GPS pozwala mi na śledzenie tego fragmentu, zasięg jest u nas całkiem dobry więc i lokalizator działa dość dokładnie. Czy taki gadżet polecam innym? Tak, to świetna sprawa! Dziecko cieszy się z zegarka i jego możliwości, mama jest spokojniejsza i choć lżejsza o parę złotych, to z poczuciem dobrze wydanych pieniędzy. Nawet jeśli po czasie przestaniesz korzystać z dodatkowych funkcji, to nadal jesteś właścicielem designerskiego sprzętu.
A Ty, pozwalasz swojemu dziecku na samodzielne przejście do/ze szkoły?
Co myślisz o takich nowoczesnych metodach pilnowania bezpieczeństwa, jak zegarek z GPS?
29 komentarzy
Nie za dużo tych "gadżetów" zabezpieczających? XXI wiek to jakieś szaleństwo.
Z jednej strony chcemy dać dzieciom samodzielność, z drugiej boimy się porwań np. i innych takich sytuacji. Dla tych bardziej zatroskanych matek taki gadżet to super opcja, sprawi, że poczują się spokojniejsze. XXI wiek ogólnie rzecz biorąc jest szalony; mamy wypasione ekspresy do kawy, roboty kuchenne które same robią prawie wszystko, powyginane telewizory i multum innych dobrodziejstw, z których jednak korzystamy, a które teoretycznie są zbędne prawda?
Każda metoda zapewniająca bezpieczeństwo dziecku jest dobra, jestem za zegarkami…
Takie czasy,że gadżety pomagają chronić dzieci i bardzo dobrze, tak ma być.
Też jestem bardzo za uczeniem dzieci samodzielności. U nas będzie ciężko żeby w wieku 6 lat synek sam maszerował do szkoly, przez odległość
Jestem wielbicielką takich zabezpieczeń. Moje młodsze dziecko(5 latek)nosi opaskę na rękę z lokalizatorem notione. Starsza córka (10 lat) nosi lokalizator notione przy plecaku i kurtce 🙂 a ja na telefonie zawsze widzę czy wszystko jest w porządku 🙂
Jeszcze ten dylemat daleko przede mną, ale na samą myśl czyhających niebezpieczeństw, a rozsądkiem nie bycia mamą-kwoką dostaje gęsiej skórki:-)
myślę, że taki zegarek spodoba się niejednemu dziecku a niejeden rodzic będzie miał głowę spokojną o swoją pociechę 🙂
Mój syn w wieku 7 lat jeździł sam do szkoły komunikacją miejską, bo nie było innej możliwości. Gdybym miała taką okazję to na pewno kupiłabym taki zegarek dla własnego spokoju.
Mamy właśnie w planie zakup takiego zegarka
Nawet jak sama odwoziłam dzieci do szkół, takie gadżety były obowiązkowe.
Za odblaskami oczywiście jestem na tak…ake zegarki GPS to wg mnie naciągane rodziców – nie jestem zwolennikiem tych nowoczesnych technologii?
Bardzo pożyteczny poradnik! Tym bardziej, że jak pewnie wiesz mam syna w podobnym wieku (6 lat w kwietniu). Wprawdzie nie idzie jeszcze do szkoły, będzie chodził do zerówki przy przedszkolu, ale coraz częściej muszę mu "luzować smycz" 😉 W ubiegłe wakacje Romek biegał watahą z innymi dziećmi po całym ośrodku wypoczynkowym, a podczas wyjazdu na narty kilka razy pobiegł sam do sali zabaw w hotelu. Z jednej strony mam wtedy duszę na ramieniu, a wyobraźnia pracuje, a z drugiej widzę jego potrzebę autonomii. Taki zegarek z pewnością ułatwiłby sprawę 🙂 To świetny pomysł na urodzinowy prezent!
Kiedy byłam mała, chodziłam sama do podstawówki (od 7 roku życia), a potem sama z młodszym bratem (od momentu, gdy ja miałam 9, a mój brat 7 lat). Podstawówka była oddalona jedynie o 5 minut drogi i nie trzeba było przechodzić przez żadną jezdnię. Ale wtedy (w latach 90tych) większość dzieci przychodziła sama do szkoły. Dziś obawiam się coś takiego byłoby wyjątkiem, a tak naprawdę według mnie nie powinno. Rozumiem, że trzeba zachować środki ostrożności, ale też nauczyć samodzielności własne dziecko plus zaufać w jego możliwości.
O takim zegarku nigdy nie słyszałam. Nie ukrywam, że jest ciekawy i przydatny bardziej zestresowanym rodzicom. 😉
Z jednej strony szaleństwo gadzetowe i permanentna inwigilacja, ale z drugiej bedac matką też chciałabym wiedzieć co i jak z moim dzieckiem… Ciężka sprawa…
To prawda, ciężko wypośrodkować, zdecydować się na to, co najpotrzebniejsze i niezbędne.
Wzorowa postawa.
Podoba mi się ten gadżet. Gdybym nie była mamą aż tak bardzo by mnie nie zachwycił. Ale taki zegarek-lokalizator, niczym gadżet Bonda,mi Się podoba 😉
Ps.To dobre rozwiązanie również dla dorosłych np osób borykających się z problemami z pamięcią
Bardzo ciekawy tekst i chyba rzeczywiście cześć rodziców odważnie wypuszcza dzieci same, a część trzyma długo pod skrzydłami. Może to też zależy od dziecka, każdy rodzic zna swoje i wie kiedy jest na co gotowe 🙂
Słyszałam o tych zegarkach. Świetny pomysł. Na dużych osiedlach problem najwiekszy stanowi bezpieczeństwo ns przejściach, na to tylko zdrowy rozsądek może pomóc
Wiesz, mam synów 4-letnich, więc trudno jest mi się wypowiadać na temat 6-latka. Ale mam wrażenie, że to jeszcze zbyt małe dziecko na samodzielne wyprawy. Nie chodzi o jego odpowiedzialność, ale właśnie o innych np. kierowców, rowerzystów czy obcych, którzy nie zawsze mają dobre zamiary…
Mam w domu prawie 5 latka, i pomimo że do przedszkola mamy 300 metrów jeszcze bym go nie wysłała samego. Fajnie, że Oli sobie tak dobrze radzi.
Super, również jestem za samodzielnością. A takie gadżety o których opisałaś na pewno pomogą w jakimś stopniu zabezpieczyć dziecko.
Nie, bo mój syn ma.dopiero trzy lata, a do przedszkola mamy dosyć daleko. Natomiast do szkoły będzie chodził.sam, bo mieszkamy na.ulicy równoległej do szkoły
Fajnie jest uczyć dzieci samodzielności już od najmłodszych lat! To zaprocentuje w przyszłości!
Faktycznie ja wracałam do domu z kluczem w kieszeni. Inne czasy? Nie wiem, ale ten zegarek z GPS… czuję że za parę lat może się przydać.
Jak dobrze, że moja córka jest jeszcze taka malutka 🙂 bo nawet nie wiedziałam, że są takie gadżety!
akceptuje regulamin
U mnie niestety nie pozwolą nawet córce wysiąść z autobusu, bo nie ma jeszcze 7 lat. Niby w przepisach nie ma nic na ten temat, ale jednak gdzieś się przewija, ze do 7 roku życia 24h na dobę jakiś dorosły musi nad dzieckiem pieczę sprawować. No i dziecko do tego czasu też nie może uczestniczyć w ruchu na drodze, czyli np. przechodzić samo przez jezdnię.
realnie podchodzisz do tematu. Mi się jednak z jednego podejścia rodziców śmiać chce: nie, on jeszcze nie umie nakryć stołu, po sobie posprzątać, pościelić łóżka. ALe to samo dziecko potrafi grać na telefonie, obsługiwać komputer itp. co się tu dzieje niedobrego? 🙂