Do urodzin Oliwiera mamy jeszcze trochę czasu, ale oczywiście mam już od niego mega listę zabawek, które chciałby dostać. Co reklama słyszę: “mamoooo, też chciałbym to na urodziny!”. Póki co udało nam się stworzyć małą listę, taką szczęśliwą 7-mkę.
Auta zawsze na topie
Chyba nie znam chłopca, który by nie lubił autek! U nas prym wiodą solidne, metalowe pojazdy, które gwarantują wiele godzin radosnej zabawy. Całe szczęście, że mamy dywanik z ulicami – popularne i uwielbiane przez dzieci Hot Wheels mają gdzie ujeżdżać. Całkiem czadowym pomysłem okazał się jednak zakup kartonowego pojazdu do zabawy. Dziecko najpierw ma możliwość samodzielnie pokolorować auto, a potem złożyć je do zabawy. Pomysł sam w sobie jest super, autko solidne i atrakcyjne cenowo – ale od razu polecam zrezygnować z dołączonych pisaków na rzecz kredek lub farb (pisaki niestety nie dały rady pokolorować tak wielkiej powierzchni). Mimo kolorowania na raty ukochany Zygzak i Złomek zajmują honorowe miejsca w pokoju Oliwiera. Zaparkowane prawidłowo!
Najlepsze ever!
Najcudowniejszą zabawką, jaką można podarować dziecku (moim zdaniem) są książki i puzzle. Jedno i drugie rozwija wyobraźnię, cierpliwość, uczy skupienia. O walorach edukacyjnych puzzli powstało wiele publikacji i żaden rodzic nie zaprzeczy, że warto je kupić. Co jakiś czas podwyższamy sobie poprzeczkę, kupując obrazy składające się z coraz większej liczby elementów. Osobiście bardzo polecam pudełka 4w1 lub 3w1, gdzie dziecko znajdzie do ułożenia kilka obrazków, za to w super cenie! Taki produkt jest bardzo korzystny; za cenę dwóch pudełek masz jedno ale z czterema układankami!
Nie tylko na jesień
Jesień i zima to pory, kiedy najczęściej sięgamy po gry planszowe – pogoda nie zawsze sprzyja wyjściom, mobilizuje za to do spędzania czasu w rodzinnym gronie. W grę Jenga po raz pierwszy zagraliśmy u kolegi – o matko, ileż było radochy dla wszystkich przy tym! Wiedziałam wtedy, że muszę ją mieć. Jenga jest świetna; uczy cierpliwości, zmusza do precyzji i dokładności, wymaga przewidywania ruchu przeciwnika i zachowania konstrukcji. Elementy gry wykonane są z drewna, a do pudełka dołączono tekturowy szablon ułatwiający układanie konstrukcji – myślę, że cena jest adekwatna do jakości i możliwości gry. No i co najważniejsze; jest to gra, w którą chętnie grają i dzieci i dorośli.
Idąc za ciosem zaopatrzyłam nas także w inną zręcznościową grę – a właściwie Kalejdoskop 30 gier! Zestaw od Trefl zawiera między innymi: pchełki i bierki (uwielbiam obie i dobrze pamiętam z dzieciństwa), warcaby, chińczyk, domino, karty – no same klasyki w nowym wydaniu! Nie wiem kto ma lepszy ubaw przy naszych rodzinnych rozgrywkach: Oliwier czy my 🙂 Wszystkie elementy są solidne i dobrze wykonane; choćby samo domino zrobione jest z bardzo twardego plastiku (kostki nie są puste w środku, są ciężkie i solidne).
Mówiące pióro Clementoni
Mówiące pióro Clementoni to pozycja wypróbowana; marka ma na swoim koncie szereg rewelacyjnych publikacji edukacyjnych. Mieliśmy już kiedyś jeden zestaw, więc kolejny kupiłam na pewniaka – wiedziałam, że się nie zawiodę. 50 gier edukacyjnych to strzał w dziesiątkę; zestaw zawiera szereg rewelacyjnych zadań, puzzle, karty i plakaty do nauki alfabetu, liczb i ilości. Pióro mówi i nagradza za prawidłowe odpowiedzi, a także zachęca do ponownej próby, gdy odpowiedź jest błędna. Gry od Clementoni nie zawiodły mnie i tym razem; Oliwier miał okazję utrwalić sobie proste działania matematyczne, popracować nad zdolnościami manualnymi i logicznym myśleniem. Sama zobacz, jaka to rewelacja!
Ciastolina!
Ciastolina Play-doh to to of the top jeśli chodzi o zabawki manualne. Oliwier uwielbia wszelkiego rodzaju masy plastyczne, a play-doh w szczególności. Ostatnio nawet Gabi wyraził zainteresowanie taką zabawą, więc towarzyszyłam obu w pracy. Mieliśmy już kilka zestawów; tym razem wybrałam zakład fryzjerski z 3 figurkami i zestawem tub z ciastoliną. Ludzikom możemy tworzyć bajeczne fryzurki i obcinać włosy według życzenia klienta. Ubaw po pachy! Sama miałam radochę przy zaplataniu ciastolinowych warkoczyków, a potem obcinaniu włosów. Już nie wspomnę o tym, że bardzo lubię zapach samej ciastoliny 😛