DZIEŃ 12
Z samego rana po pysznym śniadanku ruszyliśmy w kierunku San Marino.
Żal nam było opuszczać Florencję bo to na prawdę piękne miasto, gdzie jedliśmy najlepsze lody na świecie w Gelaretii de Medici. Mało tego wracając wieczorem z miasta spotkaliśmy Polkę, z którą ucięliśmy miłą pogawędkę w parku.
San Marino to jedno z najmniejszych państw Europy, ma nieco ponad 60km2. Urokliwe maleństwo z niesamowitymi widokami! W mieście zachowały się do dziś średniowieczne zabudowania z placami i fortyfikacjami. Gród otaczały niegdyś trzy obronne zamki na wierzchołkach góry Tirano. Ileż emocji przeżyliśmy by tam dojechać! Ambitnie wybraliśmy jazdę “lokalem” i już po kilku kilometrach okazało się, że to bardzo kręta droga z górki i pod górkę 🙂
Późnym popołudniem dotarliśmy do Rimini. Mieliśmy w planie następnego dnia plażować ALE plany można przecież zmienić?
DZIEŃ 13
Chcieliśmy dziś plażować w Rimini, wylegiwać się na piasku i taśtać w wodzie ALE za szczerą namową Karoliny trafiliśmy do Mirabilandii 🙂
Był zjazd pontonami, szalona chatka, skaczące zające, tratwy, karuzele i magiczne lustra! Tak, z tego wszystkiego skorzystał Oliś. Ze Ślubnym na zmianę testowaliśmy też atrakcje dla większych dzieci 😛 Co prawda na kolejkę górską się nie zdecydowałam ale i tak było super! Oliś wybawiony/wymęczony, zadowolony najbardziej ze spotykanych w parku zwierzaków i innych przebierańców.
DZIEŃ 14
W końcu ruszyliśmy w okolice Wenecji. Zostawiliśmy auto pod pensjonatem i pojechaliśmy do Wenecji autobusem (jedynie 20minut a koszt zdecydowanie niższy od kosicznych stawek za parking). Pogoda nie rozpieszczała tego dnia. Deszcz, mżawka, kapuśniaczek z małymi przerwami. Ehhh Wenecja do poprawki za parę lat 🙂
Choć po zastanowieniu powiem Wam, że Wenecja nawet w deszczu jest bardzo romantyczna…
może nawet bardziej niż wtedy gdy grzeje słońce…
Przyznaję bez bicia – przy rezerwacji dzisiejszego noclegu nieco przepłaciłam bo zakochałam się od pierwszego wejrzenia w tym miejscu! Dear Venice zawładnął mym sercem a właścicielka (niezwykle miła i ciepła osoba) urzekła nas niesamowicie!
W zasadzie to mogłabym tam zamieszkać na stałe!
DZIEŃ 15
Kończymy nasze wojaże i zmierzamy w kierunku Polski.
Po drodze nieco zbłądziliśmy do pałacu w Trieste. Położony na skałach bajecznie się prezentuje z zewnątrz a w środku to cała euforia wspaniałości! Wszystkie przedmioty są oryginalne. Jego budowę rozpoczęto na rozkaz austriackiego arcyksięcia Ferdynanda Maksymiliana, który był jednym z najmłodszych braci Franciszka Józefa I (cesarza Austrii). Znacie go na pewno z filmów o Księżniczce Sissi.
DZIEŃ 16
Ufff kupa kilometrów za nami i oto jesteśmy w mieście, które znają wszyscy i które przyciąga rzesze turystów – Wiedeń. Czasu nie mieliśmy zbyt wiele ze względu na dalsze rezerwacje i fakt, że Ślubny na ostatni nocleg chciał dotrzeć dość wcześnie by się zrelaksować w hotelowym spa 🙂
Idąc śladem Sisi zawitaliśmy do uwielbianego przez turystów Schonbrunn, jednego z najpiękniejszych barokowych budynków Europy. W 1830 roku urodził się tu cesarz Franciszek Józef I, który później poślubił kochaną przez lud księżniczkę Sisi. Pałac ma aż 1441 komnat (dla zwiedzających udostępniono 45 z nich).
Pałac ma bogatą przeszłość; koncertował tu Mozart gdy był jeszcze dzieckiem, konferencje odbywała Maria Teresa, konferował Napoleon a nawet odbył się tu bal po Kongresie Wiedeńskim.
Polecam kupić sobie bilety przez internet – ja stałam w kolejce z 10km, serio. Bilety wejścia do pałacu przydzielane są na konkretną godzinę (CO DO MINUTY). Za darmo do biletu można pobrać audioprzewodnik. Ze względu na wartość malowideł i przedmiotów a także niezliczone ilości turystów w pałacu obowiązuje całkowity ZAKAZ fotografowania. Zdjęcia wnętrz możecie obejrzeć na stronie oficjalnej Pałacu lub innych googlowych źródłach.
Bilety są… cóż – drogie jak byk ale warto!
Tak, zaszpaniliśmy tej nocy w Sheraton Bratislava Hotel 🙂
Historia rezerwacji jest dość śmieszna. Organizowałam ze Ślubnym kameralny Sylwester dla znajomych; żeby nie wieszać plakatów z napisami Nowy Rok czy datą bla bla bla. Wymyśliliśmy wtedy, że “zaprosimy” znajomków do Sheratona 🙂
Ubaw był po pachy a Ślubny (po płynnych środkach wyskokowych) zapowiedział, że jak będzie okazja to spędzi noc w prawdziwym Sheratonie – i oto jesteśmy 🙂
DZIEŃ 17
To już jest koniec i na zakończenie wielki zawód: Zoo w Bratysławie.
Otwarte w 1960 roku lata świetności ma dawno za sobą i mimo, że należy do 14 Europejskich Ochronnych Programów Hodowlanych (na rzecz ochrony zagrożonych gatunków) aktualnie jest w opłakanym stanie. Wśród zwierząt znajdujących się w obiekcie aż 45 gatunków jest zagrożonych.
Zakochałam się w białym tygrysie i rysiu. Żal mi było jednak gdy patrzyłam na zniszczone, małe klatki i nieuprzątnięte wybiegi. Szkoda, że zoo jest takie zaniedbane bo misję ma jak najbardziej szlachetną.
To już jest koniec…
Nie będę już Was zasypywać fotkami (choć mam ich X razy więcej)
Nasza podróż zakończyła się u rodziców a podsumowanie poczytacie sobie innym razem 🙂
PS. Wybiera się ktoś do Wenecji? Z przyjemnością polecę pensjonat 😉
21 komentarzy
San Marino…..bajecznie piękne miasto mimo iż maleńkie!!! Ze wszystkich Rzymów, Florencji czy Wenecji to właśnie ono mnie urzekło – to była miłość od pierwszego wejrzenia! Dziękuję ci za to, że swoimi pięknymi zdjęciami mi to przypomniałaś 🙂
Polecam się! San Marino faktycznie urzeka ale ja osobiście zakochana jestem we Florencji 4ever!
Wszystkiego po trochę. Były piękne krajobrazy, szaleństwa, odrobina spokoju, spacery, zwiedzanie, pyszne jedzenie i trochę luksusu. Bliskość natury i pęd dużego miasta. Wakacje jak marzenie!
Nic dodać nic ująć – świetne podsumowanie. Skradnę 🙂
Proszę bardzo 🙂
Napisz coś więcej o Wenecji. Znajomi mówili, że nie polecają – podobno bardzo przereklamowane miasto.
Ok, planuję jeszcze jeden wpis więc poszerzę informacje o Wenecji
cudowne fotki
taka wyprawa to dopiero musi być super przeżycie..
pozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion 🙂
Dziękuję! Przeżycie niesamowite a wspomnienia przepiękne.
Marzy mi się taka podróż… W ogóle pojechałabym gdzieś daleko, ale ślubnego z dwójką dzieci nie namowię, choćbym na rzęsach stawała. Wydaje mi się czy Oli jest bardzo podobny do Ciebie?
Oliś do mnie? Mów mi tak jeszcze 🙂 Chyba jednak bardziej do taty – wrzucę kiedyś fotki do porównania.
No właśnie taty nie widziałam, ale wydaje mi się, że tak. Chociaż moi znajomi mówią, że córka podobna do mnie i pozostają przy takim zdaniu dopóki taty nie zobaczą 🙂
W tym przypadku będzie tak samo 🙂 Oliwier to kopia mojego męża.
Ojjjj przywrocilas masę wspomnień swoim wpisem! Aż tak bardzo mirabilandia się nie zmieniła ahhhh jak wspaniale i Wenecja której zapach wciąż unosi się w wyobraźni. Zazdroszczę wam tego tripu! I cieszę się ze podobało się Wam i synowi. Cały czas zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam namawiajac Cię do odwiedzenia mirabilandi bo tak nagle na insta przestalas dodawać zdjęcia z wyjazdu ihihi i już się bałam ze popsulam Wam czas spędzony w Rimini
Ależ skąd! Miałam potem problemy z internetem 🙁 Ale nadrabiam i jeszcze teraz wrzucam fotki cały czas wspominając 🙂 Mirabilandia była super – Oliwier był bardzo zadowolony (a Ślubny chyba jeszcze bardziej:)
Piękny biały tygrys.
San Marino kojarzy mi się z degustacją pysznych alkoholi w każdym ze sklepików 🙂
Racja! Kupiliśmy 6 różnych rodzajów nalewki/likieru a ze sklepu to można by wyjść ubzdryngolonym 😛
Fajna taka wycieczka:) A Wenecja…ehh chciałabym tam się wybrać. I moja Gaba też o Wenecji marzy 🙂
Piękne zdjęcia! My wyjeżdżamy na nasz pierwszy EuroTrip 1.08. Po drodze mamy kilka przełęczy w Szwajcarii, Cannes, Niceę, Marsylię, Barcelonę, Madryt, Sewillę, Gibraltar, Lizbonę, Porto, Bilbao, Nantes, Paryż, Brukselę, Amsterdam, Berlin i Drezno! 🙂
Nam marzy się EuroTrip ze szczególnym naciskiem na całe północne Włochy. Plan jest taki by zrealizować go w przyszłym roku. Pytanie tylko czy dwulatek da z nami radę:) No zobaczymy:) Świetnie zdjęcia!
Ciekawa wycieczka. Dobrze, że wybraliście podróż samochodem, bo w autobusie z dzieciakami byłoby ciężko. Pozdrawiam