Żebyśmy mogli się jeszcze lepiej poznać zaprezentuję 10 moich ulubionych wspomnień.Kolejność chronologiczna
1. Skrawki z dzieciństwa
To przede wszystkim Święta Bożego Narodzenia – miały taki inny klimat. Były cudowne, bajeczne!
Dziadek Karol – był jednym z najwspanialszych mężczyzn mojego życia. Po kryjomu kupował lody jako najlepszy lek na bolące gardło. I wiecie? Zawsze pomagało!
2. Kraft-Krafczyk i Paździoch
Ciężko wywnioskować o co chodzi więc tłumaczę 🙂
Podstawówka. Siedzę z Martą w ostatniej ławce na angielskim. Uczymy się słówek i wygłupiamy. W pewnym momencie przy przepisywaniu “craft” rzucam hasłem Kraft-Krafczyk. Marta wybucha śmiechem i jęczy, coś o Paździochu (z Kiepskich). Potem po mojej przeprowadzce pisałyśmy do siebie listy nazywając się nawzajem tymi określeniami.
Teraz po 15 latach zawsze gdy się spotykamy Kraft-Krafczyk i Paździoch wywołują u nas śmiech do rozpuku 🙂
3. Wagary z Kozą
Taaak Koza to nikt inny jak moja psiapsióła Anka. Pamiętam nasze ucieczki z lekcji historii (nudne do potęgi!), po 2 piwka dla nas kupował mój ówczesny chłopak (bo pełnoletni był), a my we dwie podziwiałyśmy piękno przyrody w lesie obok szkoły 😛
4. Pierwszy lot
Ależ to były emocje! Wakacje na Rodos były naszą pierwszą “poważną” podróżą we dwoje. Lot samolotem pamiętającym prehistorię i stres naszych rodziców wyzwolił u mnie wielkie pokłady strachu. Przeżyliśmy, a wakacje były cudowne! Nie pomyślałabym wtedy, że będę szybować w przestworzach tak często 😉
5. Zaręczyny
3 rocznica naszego związku, idziemy do klimatycznej restauracji. Ni słychu, ni widu ani kwiatów ani nic – myślę sobie – spoko. Kolacja droga pewnie będzie, kokosów luby nie zarabia to kwiatów nie kupił. Siadamy, zamawiamy. Nagle On zrywa się z krzesła i mówi, że zapomniał auta zamknąć. Zostaję sama, kelnerki robią oczy (cóż to się dzieje?!). Wraca On. Z wielkim bukietem! Klęka przede mną i wyciąga pierścionek z brylantem! A ja? Ja w ryk (i kelnerki też). Dopiero po 15 minutach wydukałam magiczne “tak”.
Dopiero Jego opowieści otworzyły mi oczy jakie podchody robił od dawna (apropos restauracji, pierścionka itd) – ja oczywiście nic nie skumałam – bo kiedyś mnie zapewnił, że przed ukończeniem 26 lat się nie ożeni. A tu masz 😛
6. Ślub i wesele
- z błogosławieństwa – nigdy nie zapomnę jak mój tata nie wycisnął słowa bo łzy łykał (nawet mama się trzymała )
- wejście do kościoła – wprowadzał mnie mój ukochany tata, ręce trzęsły mu się niemiłosiernie. Mieliśmy chyba tak samo wielki stres
- przysięga – Bartek zamachnął się na swoją obrączkę zamiast mojej, ledwo zadusiliśmy śmiech 🙂
- wesele – najgenialniejsze przyjęcie weselne ever! Minęły prawie 4 lata, a znajomi i rodzina nadal wspominają je jako najlepszą imprezę życia. Nikt, dosłownie nikt nie siedział. Bawili się wszyscy. Orkiestra rewelacyjna, dała radę zintegrować obie rodziny w jedną 🙂
- poprawiny – wymknęły się całkiem spod kontroli. Takiej imprezy świat nie widział! Orkiestra była w szoku, a obsługa sali bawiła się razem z nami.
7. Dwie kreski
Byłam jakaś taka pełna energii, sprzątałam jak szalona przez kilka ostatnich dni. W dzień, w którym miałam dostać miesiączkę z samego rana zrobiłam test. Ba! Nawet dwa! Wysłałam MMS do Ślubnego i pojechałam na uczelnię. Oczywiście nie mogłam wysiedzieć 🙂 Nie mogłam w to uwierzyć! Ciążę uświadomiłam sobie dopiero gdy prawie 2 tygodnie później potwierdził ją lekarz 22 grudnia (nasi rodzice dowiedzieli się w Wigilię:)
8. Narodziny Olisia
6 dni po terminie.
Nie zapomnę bo: byłam sama w domu. Pół dnia biegałam po mieście. Zjadłam wielką kolację, obejrzałam film, położyłam się do łóżka krótko przed północą i chlup! Odeszły mi wody 🙂
Zadzwoniłam po pogotowie, potem po Bartka (który był na imprezie przed-ślubnej naszych przyjaciół). Oczywiście mi nie uwierzył i ze 3 razy potwierdzałam, że to już czas. Na porodówkę wpadł po półtorej godzinie porządnie podchmielony 😛 A u mnie cisza i spokój. Zero skurczy, zero rozwarcia. Bęc! Oxytocynka o 7 rano, pełne rozwarcie o 10 i o 11:15 synuś na rękach. Buczałam jak bóbr. Był taki maleńki, taki piękny, MÓJ!
9. Mały Oliś
O Nim mogłabym napisać powieść i rozpłynąć się.
Wybrałam jedno, szczególnie wzruszające, wspomnienie.
Mały dopiero co zaczął chodzić, stawia chwiejne i zabawne kroczki. Biegnie do pokoju, ściąga z regału ramkę ze zdjęciem tatusia. Przytula do siebie i biegnie do kuchni. Siadamy przy obiedzie, ramka ze zdjęciem obok, a On wyciąga łyżeczkę i mówi: “taaaa-taaaa am”
Ja mam w oczach łzy…
Gdy opowiadam o tym Ślubnemu na skype – też ledwo się trzyma…
10. Pierwsze kocham
Nie pamiętam kiedy to dokładnie było…
Siedzę na kanapie, a Oliś na moich kolanach przodem do mnie.
W pewnym momencie przytula się bardzo i mówi: Kocham mamusie…
Najpiękniejsze wyznanie miłości w moim życiu <3
14 komentarzy
Same piękne momenty 🙂
Wspaniałe chwile! Ja wciąż czekam na moje "Kocham… " 🙂
na pewno się doczekasz i zatka Cię ze wzruszenia…
Moja córcia też jeszcze nie mówi. Dobrze od czasu do czasu tak powspominać.
To pierwsze okazywanie miłości jest naprawdę wspaniałe! Warto pielęgnować te i inne chwile, zwłaszcza gdy zdarzają się gorsze dni – wtedy wspomnienia potrafią ocieplić i rozjaśnić nawet szary, zimowy poranek!
Pozdrawiam, Dominika
Dokładnie tak! Każde wyznanie syna topi moje serce i zapominam o wszystkich smutkach, złości itd
Piękne momenty 🙂
ale piękne momenty 🙂 ja też czekam na pierwsze kocham albo chociaż " mama daj"
hihi tego "mama daj" to będziesz po czasie miała dość 🙂 ale kocham na pewno utkwi w pamięci…
Przy dziesiątym punkcie aż ledwo utrzymałam łzy. Piękne wspomnienia! Już się nie mogę doczekać swojego "kocham mamusie" 🙂
Bardzo dziękuję…
My też pierwszą ciążę ogłosiliśmy rodzinie w wigilię. Ale ogólnie to i my się dowiedzieliśmy o nie właśnie tego dnia. A to już ponad cztery lata minęły… Jak ten czas leci:)
piękny prezent co? 🙂
Cudowne wspomnienia. Aż się rozpływałam. Obyś miała jeszcze wiele takich pięknych chwil w życiu. 😉