Oszczędzam na książkach dla Oliwiera.
Paskuda jestem?
Nie, nie zrozumcie mnie źle.
To nie tak, że żałuję młodemu
książek i bajek i przez to ich nie czytam.
Że żałuję mu nieodłącznego elementu dzieciństwa jakim są kolorowe książeczki.
Nie, nie, nie, nic z tych
rzeczy.
Książki są bardzo drogie, nie powiecie że nie.
Lubię barwne ilustracje, nowoczesne wydania i ciekawe (nowe) rozwiązania ale staram się jak najbardziej powiększać kolekcję starych książek.
Wiecie…
Takich, które mają pożółkłe kartki, pogniecione rogi i pachną starością.
Klasyczne bajki z morałem, przesłaniem i pięknymi ilustracjami.
Dzieci z Bulerbyn, Ania z Zielonego Wzgórza, Dziewczynka z zapałkami, Akademia Pana Kleksa, O krasnoludkach i sierotce Marysi, wiersze Tuwima czy Marii Konopnickiej – to moje dzieciństwo!
Szukam ich pilnie w antykwariatach i na allegro.
Dlaczego warto czytać książki chyba nie muszę się rozwodzić?
Żaden telewizor, telefon, tablet czy inny wynalazek nie pobudzi wyobraźni małego człowieka jak wartościowa książka. Nic lepiej niż książka nie wzbogaci słownictwa naszych dzieci (chyba, że o telewizyjne wulgaryzmy czy przekręcone słowa).
Na szczęście nie mam żadnych problemów by zachęcić Oliwiera do sięgania na półkę. Od maluszka bardzo chętnie oglądał obrazki, potem czytałam ja, teraz On oglądając książkę sam wymyśla historię do obrazków.
Byłam przeszczęśliwa gdy na którymś portalu ogłoszeniowym zakupiłam paczkę starych wydań (niektóre starsze ode mnie!) – uwielbiam takie przedmioty. Zakochana jestem w starych zabawkach, drewnianych kolejkach, klockach i układankach. Moje serce skradają szmaciane lale i pluszaki z przeszłością. Gdy wraz z Oliwierem bawię się i oglądam te “starocie” sama czuję się jak dziecko. Wracam wspomnieniami do własnego dzieciństwa! Mam nadzieję, że będę miała szansę je gromadzić, pakować w kartonowe pudełka i gdybać czy moje wnuki też je będą czytać z takim zapałem jak ja i mój syn.
Przy stale rosnącej kolekcji starych i nowych książeczek (głównie otrzymywanych z jakiś okazji od familii czy znajomych) brakuje mi tylko odpowiedniego miejsca. Małe i duże gniotą się na półce jedna na drugiej choć wolałabym je wyeksponować na półce i fotel. Fotel to odrębna bajka! Pamiętam gdy siadałam na babcinych kolanach w wielkim fotelu i grzejąc się przy kaflowym piecu śmiałyśmy się razem z przygód Dzieci z Bulerbym czy Ani z Zielonego Wzgórza…
21 komentarzy
Też gdzieś powinnam mieć moje stare książki – muszę poszukać w domu rodzinnym 🙂
Szukaj! I pochwal się tym co znajdziesz!
Ja mam sporo starych książek na półkach. Te nowe jakoś do mnie nie przemawiają, a do starych chętnie się wraca. Podobnie jak Ty szukam książek z dzieciństwa na portalach aukcyjnych – a tam przecież można kupić wszystko 🙂
Dokładnie. Stare książki mają jakiś urok w sobie – warto też zajrzeć do second-handu – często i tam można dostać coś fajnego
u nas zarówno stare, jak te nowe przepełniają półki
kilka Twoich okładek kojarzę – "Calineczkę" jeszcze mam 🙂 – ale osobiście nie lubię żółtego papieru i niewyraźnego druku – to poważna wada starych wydań
na szczęście te same teksty wracają w nowych wydaniach – i tak Janek poznał na przykład "Wędrówkę pędzla i ołówka", i "Kacperka..", którego w nowej szacie przywieźliśmy z wakacji w Górkach Wielkich
Nowe wersje starych książek są na prawdę rewelacyjne pod warunkiem, że zachowano również oryginalne ilustracje!
Koze kłamczuchę pamiętam z dzieciństwa! Mam ją nadal, ale w gorszym stanie niż Wasza.
Nasza Koza zdobyczna jest, moje książki rozeszły się po świecie więc teraz szukam gdzie indziej niż na własnym strychu
i ja tez mam jakieś swoje ,,starocie, które teraz moi synowie ,,czytają,, 🙂
Jakie są wasze ulubione?
Udało mi się przywieźć do naszego domu kilka książek z mojego dzieciństwa:) Maluchy muszą ciut podrosnąć i zaczniemy się nimi cieszyć. Teraz czytamy głównie nowe wydania – większość to prezenty od Babci i Cioci.
Pozdrawiam cieplutko:)
Zobaczysz jak będzie Ci się miło do nich zaglądało wraz z dziećmi 🙂
Och, kocham stare książki z dzieciństwa! Nasze dzieci mają sporo starych w nowych wydaniach i kilka pamiątkowych – naszych. Wciąż wolę literaturę dziecięcą z dawnych lat niż dzisiejszą, no może z wyjątkiem wierszy Doroty Gellner i Natalii Usenko. A i zapomniałam o "Klarze" Marcina Wichy – uwielbiam 🙂
Koniecznie muszę przejrzeć te "nowe"!
Uśmiechnęłam się do tych książek : ). U nas trochę starych, trochę nowych. Nie wszystkie stare książki mi odpowiadają. Taki Andersen dajmy na to, moim zdaniem bywa zbyt trudny, groźny i brutalny, zależy jaka bajka no ale czujność jest. To tak jak z bajkami. Smerfy? Moim zdaniem tragedia! Dialogi typu: "Ty stara wiedźmo" …
Wiadomo: zarówno bajki w tv jak i książki zmuszają rodziców do czujności. A poziom brutalności (mimo, że to bajka) trzeba dawkowac zgodnie z wiekiem małego czytelnika
Kupuję Młodej dużooo książek. Mam również dość pokaźny stosik książek z mojego dzieciństwa 🙂 Uwielbiam stare wydania:)
U nas tez sporo nowości – Oliwier dostaje je zwykle w prezencie. Lubię te nowe propozycje bo jednak są "inne" ale z chęcią sięgam po "swoje" książki
Dzieci jeszcze nie mamy, ale gromadzimy już książeczki dla przyszłych pokoleń. Te nowe chwytają za serce, te z naszego dzieciństwa mają niepowtarzalną aurę. Stawiamy na takie i takie.
Brawo! Taka biblioteka na start z wartościową zawartością stanie się kiedyś pięknym prezentem dla dziecka.
Jaki tytuł nosi książka w której są wierszyki :,, na grzyby” i ,,lesie nasz zielony”? Miałam ją w dzieciństwie a teraz chciałabym kupić swoim dzieciom